środa, 5 czerwca 2013

Rozdział 11.

                                                        'Niall.. Ciebie z Jade coś łączy?'





*Perspektywa Liama*

Dziewczyny od kilku godzin są już w Polsce. Utrzymuje kontakt z Hope. Jade się nie odzywa. Hope napisała mi, że to jest spowodowane tym, że jako Jade jest praktycznie pełnoletnia to ona wszystko załatwia i po prostu nie ma jak pisać. 'Praktycznie pełnoletnia'... Nie wiem kiedy ona ma urodziny! Siedząc na kanapie w salonie zacząłem szukać wzrokiem Zayn'a. Gdy już go znalazłem podszedłem do niego i zapytałem kiedy Jade ma urodziny.
-Kurwa! -wrzasnął mulat i pobiegł do kuchni. -Zebranie! Zawijać dupy na dół! -posłusznie wykonałem jego polecenie. Byliśmy już wszyscy tylko pasiasty gdzieś polazł. -Gdzie Louis? -zapytał Malik rozglądając się na wszystkie strony. W pewnym momencie usłyszeliśmy huk dochodzący ze schodów. No oczywiście.. Rozbawiony i jęczący z bólu Tommo się wywalił.
-Moja dupa! Moj piękny tyłeczek! O nie!
-Nie wydurniaj się już Tomlinson. -powiedział z zażenowaniem Zayn. Lou nie chciał go wkurzać, więc wstał i jak najnormalniej w świecie skierował się do kuchni.
-Więc chce wam zakomunikować, że Jade za 2 dni kończy 18 lat. -zdziwiłem się. Przecież to tylko 2 dni na przygotowania! Od razu zacząłem przydzielać zadania chłopakom. Zaynowi przydzieliłem rozsyłanie zaproszeń, Niallowi kazałem zrobić zakupy, a Louisowi i Harremu kazałem kupić dekoracje. Ja sam zajme się ustawianiem i przestawianiem szaf itd. Nim się obejrzałem minęła godzina 21:00. Wszyscy przyszli do domu. Postanowiłem, że wejde na skype zobaczyć czy może dziewczyny są. Nie myliłem się. Hope była dostępna. Nakliknąłem "ZADZWOŃ". Jeden sygnał... drugi... trzeci... Już traciłem nadzieję, ale w ostatnim momencie ukazała się twarz dziewczyny. Byłem zdziwiony tym co widziałem. Zapłakana Hope, a za nią pisząca coś na telefonie Jade.
-Cześć maleńka. Co jest? -zapytałem z nutką przerażenia w głosie. Martwiłem się o Jade i Hope. Żałuje, że nie polecieliśmy z nimi do Polski. Na pewno wiedzielibyśmy więcej.
-Cz-cześć Li. Nic n-nie jest.
-Dobrze widze. Przecież gdyby nic się nie stało nie płakałabyś. -gdy to powiedziałem Hope wybiegła z pokoju. Powiedziałem coś nie tak?
-Liam.. -wtrąciła Jade. Jej głos się załamał. -Nasi rodzice nie żyją. Lekarze nie dawali im szans na przeżycie. Nie wiemy co się wtedy stało, że trafili do szpitala. Nie chcą nam powiedzieć prawdy. Hope się załamała. Utrzymywała jakiś tam kontakt z rodzicami, a po za tym ona jest jeszcze młoda i nie rozumie wszystkiego. Wybacz. Musimy się rozłączyć.
-Czekaj! Kiedy wracacie?
-Hm.. Nie wiem. Może nawet i jutro. Chce odciągnąć Hope od tego wszystkiego. Ale nie możemy jutro. Jutro musimy załatwić sprawy z pogrzebem. Za 2 dni będziemy. Pozdrów resztę. Trzymaj się, pa. -wysłała mi całuska Jade. Kurde.. One to mają tam strasznie. Też bym się załamał gdyby moi rodzice zginęli. Wyłączyłem laptopa i zszedłem na dół do chłopaków. Starałem się ukryć to co teraz czułem. Myślami byłem tam w Polsce. U Jade i Hope. Wydawałoby się jakbym czuł to co one.

*Perspektywa Nialla*

Siedziałem w kuchni zajadając się przekąskami, które kupiłem. Oczywiście kupiłem oddzielnie dla mnie, bo gdyby Liam zobaczył, że jem coś co jest na urodziny Jade zamordowałby mnie. Nagle do kuchni wpadł nie kto inny jak Payne. Był niespokojny. Próbował coś ukryć, ale nie wiem co. Jego mina wyrażała smutek, ból, ale jednocześnie zakłopotanie. Nie chciałem tak nagle wypytywać o co chodzi, więc poczekałem aż sam coś powie. Nie doczekałem się tego. Liam cały czas siedział na krześle jak posąg. Nie ruszał się. Jedyne co to unosiła mu się klatka piersiowa, bo oddychał.
-Liam co jest?
-Eee.. -Daddy zerknął na kalendarz. -Czwartek, a co?
-Dobrze wiesz, że nie o to mi chodzi. Coś z Jade? Na pewno. Mów o co chodzi! -wrzasnąłem.
-Niall stary uspokój się. Nic się nie stało, zrozum. -Daddy próbował mnie uspokoić. Ja wciąż wiedziałem, że coś jest nie tak. Jednakże postanowiłem dać spokój Liamowi. Ruszyłem do swojego pokoju. Po drodze minąłem Harry;ego, który coś do mnie mówił aczkolwiek nie wiedziałem co. Nie słuchałem go. Chciałem jak najszybciej znaleść się w moim raju. Po dotarciu na miejsce rzuciłem się na łózko na którym leżał mój iPhone. Szybko chwyciłem go w rękę i po kilku liczbach wpisanych jako kod zauważyłem sms.
                                                      'Siema Niall. Co tam stary? JB'

              'Cześć JuJu. Spanie, jedzenie, spanie, jedzenie - monotonność :D Wpadniesz na domówkę?'

                                                            'Jaką domówkę Niall? ;>'

                                 'Zapomniałem ci powiedzieć.. Na 18-nastkę Jade. Wbijaj x'

Po chwili znów poczułem wibracje, ale nie przeczytałem sms-a, bo odpłynąłem w krainę Morfeusza..

~~~~~~~~~~~

Obudził mnie mocny trzask drzwiami. Spojrzałem na wyświetlacz komórki i zegar wskazywał 6:14. Przeczytałem wczorajszego sms-a od Justina. Tak długo z nim nie pisałem, że zapomniałem mu wspomnieć o Jade. Wyjaśniłem mu wszystko i nim się obejrzałem była 6:54. Niechętnie wygramoliłem się z łóżka. Przed pójściem do łazienki postanowiłem sprawdził co lub kto trzasnął drzwiami. Gdy wyszedłem na korytarz ujżałem otwarte drzwi do pokoju Hope. Szybko poszedłem sprawdzić kto tam jest. Nikogo nie zastałem. Zszedłem na dół i w kuchni widziałem poruszającą się kobiecą postać. Od tyłu nie wiedziałem za bardzo kto to, więc podszedłem bliżej.
-Hope?! Co ty tu robisz? -zapytałem. Dziewczyna momentalnie wtuliła się we mnie i zaczęła płakać. -Ej Mała. Nie płacz. -jedną ręką otuliłem ją w talii, a drugą głaskałem po głowie odgarniając przy tym włosy.
-Niall b-bo moi rodzice.. Oni.. Nie żyją. -wyznała zapłakana Hope. Już wiem co Liam ukrywał. Mocniej przytuliłem do siebie zapłakaną dziewczynę.
-A gdzie Jade? -zapytałem wypuszczając dziewczynę z moich objęć.
-Powiedziała, że musi tam zostać, że musi pozałatwiać różne sprawy. Od tak sobie zawiozła mnie na lotnisko i kupiła bilet. -oznajmiła zalewając wrzątkiem herbatę. Nie pytałem już o nic. Widziałem, że była załamana, ale przecież kto by nie był. Skierowałem się do mojego pokoju.
-Niall.. -usłyszałem za sobą. Nie odwracałem się. Czekałem aż skończy. -Ciebie z Jade coś łączy? -to pytanie było jak strzał w serce. Nie odpowiedziałem na to tylko poszedłem w wyznaczone miejsce. Zachowałem się jak szczeniak. Powinienem odpowiedzieć na to. Przechodząc przez salon zauważyłem już siedzących Liam'a i Zayn'a. Coś tam szperali w laptopie. Nie wiedzieć czemu przyglądałem się w ekran ów urządzenia.
-I co tam Zayn? Powiedziałeś już Liamowi jak poczęstowałeś mnie papierosem u ciebie na balkonie?-usłyszałem znajomy głos dziewczyny. Widziałem jak Payne uderza Malika w ramię. Podszedłem trochę bliżej by lepiej zobaczyć kto jest po drugiej laptopa. Ku mojemu zdziwieniu ujżałem Jade. -O cześć Niall! -dziewczyna pomachała mi. Pewnym krokiem ruszyłem w stronę drzwi wyjściowych. Zabrałem jeszcze bluzę, bo na pewno jest chłodno. W końcu to dopiero godzina 8:00. Nie obchodziło mnie wtedy to, że byłem w piżamie. Poszedłem do dobrze znanego mi parku obok naszego domu.

*Perspektywa Jade*
Widziałam jak sylwetka Niall'a oddala się. W końcu całkowicie zszedł mi z pola widzenia. Zapytałam Liam'a i Zayn'a co mu jest, ale wzruszyli ramionami. Po kilkunastu minutach rozmowy zakończyliśmy konwersację i zabrałam się za pakowanie rzeczy. Nie powiedziałam im, że dzisiaj do nich wracam. Po spakowaniu spojrzałam na zegarek. Miałam jeszcze dużo czasu do odlotu, więc wyszłam na małe zakupy. Oczywiście nie ma to jak zapomnieć, że jest się w Polsce. Prawie w każdym sklepie mówiłam po angielsku. Będąc w galerii zauważyłam moją znajomą, z którą zawsze bawiłam się jak byłam u babci. Nie zmieniła się tak bardzo po za tym, że jest wyższa, dojrzalsza i piękniejsza. Co fakt to fakt. Nie miałam zamiaru do niej podejść, bo pewnie mnie nie pamięta. Odruchowo wyjęłam telefon z ręki i wystukałam do Niall'a:

                                           'Mam nadzieję, że mój pokój jest jeszcze wolny :)'

Nie musiałam długo czekać na odpowiedź. A raczej na odpowiedzi.. Horan 'zasypywał' mnie sms-ami o różnej treści. Coś typu: "Już wracasz?" "OMG! Muszę iść na zakupy dla ciebie" "Twój pokój czeka na swojego właściciela!" itd. Uśmiechałam się za każdym razem. Cóż.. Godzina nie była zadowalająca. Wylot miałam o 16:00, a była już 14:30. Na lotnisku zawsze trzeba być godzinę wcześniej.Dobrze, że z galerii do domu i z domu na lotnisko miałam blisko. Gdy byłam już w domu rzuciłam torby z zakupami do walizki i zamówiłam taksówkę. Dopięłam jeszcze zamki od toreb, wzięłam bilet, paszport i wyszłam przed dom. Pożegnałam się jeszcze z ciotką żeby nie było. Taksówka przyjechała błyskawicznie i ku mojemu zdziwieniu błyskawicznie zawiozła mnie na lotnisko. Była równo 15:00, więc spokojnym krokiem poszłam w stronę barierek. Tuż po 16:15 wyleciałam, bo samolot był opóźniony. Całą podróż przespałam, a po dotarciu na lotnisko w Londynie pojechałam na spokojnie autobusem do domu słynnych One Direction. Gdy zobaczyłam ich dom wręcz zapomniałam jak się oddycha. Nie wiem czym to było spowodowane. Złapałam za klamkę i niepewnym ruchem przekręciłam ją. Byłam zaskoczona, że dom był otwarty, a nikogo w nim nie było. No trudno.. Zdjęłam buty i z torbami ruszyłam do 'swojego' pokoju. Rozpakowałam się, przebrałam w luźne dresy i rozciągnięty t-shirt, i zeszłam do salonu. Umierałam z głodu, więc jeszcze zajrzałam do kuchni. Na blacie leżał liścik zaadresowany do Harry'ego.

"Harry leniuchu! Wszyscy wyszliśmy do klubu. Ty tak słodko spałeś, więc nie mogłem Cię obudzić. Nie wiem o której wrócimy, ale na pewno będzie głośno.
Zayn, Liam, Louis, Niall i Hope xx"

Pewnie pisał do Zayn. Tylko on byłby zdolny do takiego czegoś. No jeszcze Louis. Zajrzałam do lodówki. Wzięłam pierwsza lepszą miskę. Jak się okazało sięgnęłam po 'gyrosa'. Uwielbiałam to danie, więc nałożyłam sobie na talerz, wzięłam widelec z szuflady i uśmiechnięta od ucha do ucha wyszłam z kuchni. W drodze do salonu, który był zaraz obok kuchni zderzyłam się z czymś.. A raczej z kimś.
-Harry!! -wrzasnęłam i spojrzałam na mój t-shirt pobrudzony od świeżo nałożonego dania.
-Jade! Tęskniłem! -chłopak przytulił się do mnie. Chyba nie był świadomy tego, że przed chwilą pobrudził mnie gyrosem i teraz sam będzie brudny.






Przepraszam, przepraszam, przepraszam!! :c
Nie miałam weny żeby pisać.. Pisałam ten rozdział hmm.. Dobry miesiąc. 
Kurde wiem jak to jest jak ktoś dłuugoo nie dodaję rozdziału. :c
Wybaczcie! :c <3
OO.. Amanda raczyła napisać rozdział i jeszcze taki denny. KURDE NO, PRZEPRASZAM! :c
Teraz będę regularnie pisać rozdziały..


Twój komentarz = kopniak w tyłek (motywacja dla mnie)

6 komentarzy:

  1. Zuza Horan Muss *.*5 czerwca 2013 12:37

    Denny!? Ja ci dam tego kopa, bo to jest wspaniałe!!! Po prostu cudowne!!! <3 Weź oddaj talent! <3

    OdpowiedzUsuń
  2. ja ci zaraz dam kopa w tyłek!
    To było świetne!wARTO BYŁO POCZEKAĆ.
    Ja ci zaraz dam DENNY!Denny to jest mój blog,przy twoim opowiadaniu *.*

    OdpowiedzUsuń
  3. Jaki denny?? no coz nie powiem ze rozdzial jest swietny..... jest ZAJEBISTY :) nastepny prosze :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Zarąbisty rozdział jestes naprawde swietna :*

    OdpowiedzUsuń
  5. DENNY?! Dziewczyno jak ty możesz w ogóle tak myśleć? Rozdział po prostu perfekcyjny, świetny, zaje... zarąbisty *.* Czekam na następny( jak najszybciej), weny i pozdrawiam.
    friends-nad-maybe-love.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  6. jeszcze raz proooooooooooooooooooooossz e żeby jade była z niallem a hope z liamem ps. świetny rozdział czekam na kolejne ;**********************************************************************

    OdpowiedzUsuń